Podsumowanie Roku 2019

Kolejny rok dobiegł końca. Był to już mój ósmy pełny rok z dwoma kółkami. Był jednak zupełnie inny niż wszystkie poprzednie lata. Czemu? Już wyjaśniam.

2018 był rekordowym rokiem pod wieloma względami. Najwięcej przejechanych kilometrów, najwięcej podjazdów, najdłuższa trasa, kilka epickich wypraw, ale przede wszystkim dużo super wspomnień. Rok 2019 zapowiadał się jeszcze lepiej. Planów było sporo. Rzeczywistość jednak wszystko zweryfikowała. Planów nie udało się zrealizować, udało się jednak wiele innych rzeczy.

Cele na 2019

Ale zacznijmy od początku. Cele na 2019 były następujące:

  1. 7’000km / 80’000m / 25 * 100km
  2. Zdobyć conajmniej 20 nowych szczytów i przełęczy
  3. Pojechać na conajmniej 5 dniową wyprawę rowerową
  4. Wziąć udział w conajmniej 5 imprezach rowerowych
  5. Jazdy grupowe i kluby
  6. Inne dyscypliny (mtb, rower czasowy, tor)

Prawie każdy cel zakończył się sromotną porażką. Z 6 udało zrealizować się jeden. No może jeden i pół. Ale po kolei.

Liczby nie wyglądają okazale. 5’267km, 86’700m przewyższenia (to akurat wynik niezły), zaledwie 8 * 100km, i tak marna moc, że nawet nie warta mierzenia. Do tego zupełny brak regularności, treningu i ogólna słabość.

Szczytów i przełęczy też było mało. W zasadzie żadnych nowych, kilka jechanych po raz kolejny (Albula, Julier, Grimsel czy Grosse Scheidegg).

Wyprawa była jedna. W sumie 4 dni, więc nie do końca zgodnie z planem, ale za to w super towarzystwie i na fajnych trasach.

Imprezy rowerowe? Była jedna. Tradycyjny Rund um Zurisee w Zurychu. Bieda.

Jazd grupowych było niewiele. Niemal w ogóle. Szkoda gadać.

Jedyny cel, który udało się wypełnić i to z nawiązką to nie ograniczanie się tylko do szosy i spędzenie więcej czasu na innych rowerach. W 2019 było sporo MTB, dużo eMTB, trochę gravela i kilka innych ciekawych wynalazków.

Cele nie są najważniejsze

Gdyby oceniać ten rok z perspektywy celów i planów nie był on najbardziej udany. Wszystko za sprawą mojej nowej pracy. W lutym po ponad 7 latach zmieniłem pracodawce. Wygodną pracę z domu zamieniłem na dość długie dojazdy do pracy. Czas wolny skurczył się do minimum.

Nowa praca dała mi jednak wiele w zamian. Przede wszystkim dostęp do ogromnej liczby rowerów. I to naprawdę fajnych rowerów. Praca dała mi też możliwość podróżowania i odwiedzenie takich miejsc jak Santa Cruz w Kalifornii, czy Tajwanu. Poznałem też dużo fajnych ludzi, którzy zainspirowali mnie i pokazali stronę kolarstwa jakiej jeszcze nie znałem.

Sukcesy roku 2019

W 2019 było sporo dobrego:

Podsumowując

Rok 2019 był zupełnie inny niż lata poprzednie. Nie udało się zrealizować planów, udało się jednak wiele rzeczy o których wcześniej nawet nie marzyłem. Rok był trudny, pełen zmian, do których przystosowanie zajęło mi sporo czasu. Momentami brakowało czasu, siły, albo motywacji. W końcu jednak wszystko się poukładało i wróciła motywacja. Daje to sporo nadziei na jeszcze lepszy rok 2020. Plany są wielkie. Ale o tym za jakiś czas.

Na koniec kilka zdjęć z 2019 roku.

Newsletter

Bądź na bieżąco

Podobne wpisy