Podsumowanie roku 2018

Podsumowanie roku na początku listopada? Ale czemu? Przecież rok kończy się za dwa miesiące. W tym szaleństwie jest jednak metoda! Już tłumaczę.

Przez kilka ostatnich lat sezon rowerowy był dla mnie jednoznaczny z rokiem kalendarzowym. Podejście standardowe miało duży problem. Po bardzo intensywnym lecie i wczesnej jesienni, w październiku zazwyczaj miałem już dość jeżdżenia. Próba dociągnięcia do grudnia zawsze była męczarnią.

Kończyło się to zwykle kompletnym wypaleniem i chorobą. W zeszłym roku przechorowałem niemal cały listopad i grudzień, a do pełni zdrowia doszedłem dopiero w marcu. Święta bez aktywności fizycznej oznaczały dodatkowe kilka kilogramów, których pozbyć udało mi się dopiero niedawno.

W tym roku postanowiłem zmienić podejście i sezon zakończyć w październiku. Pierwsze 3 tygodnie listopada to zasłużona przerwa. Od teraz sezon to dla mnie okres od listopada do października kolejnego roku. Takie podejście ma chyba większy sens.

Cele

Pora jednak na podsumowanie zakończonego sezonu. Mimo że kończę go nieco wcześniej niż zakładałem, bez dwóch zdań uznać go muszę za udany. Udało się zrealizować dużo więcej niż myślałem.

#1 – 6000 / 60000 / 150 / 20 / 150

Cele w liczbach:

#2 Zdobyć co najmniej 20 szczytów i przełęczy

Cel zrealizowany z nawiązką. Udało się wyjechać na sporo nowych podjazdów (Albulapass, Flüelapass, Splügenpass, Malojapass, Julierpass, Ova Spin, Forcola di Livigno, Berninapass, Passo di Mortirolo, Passo di Gavia, Sa Calobra, Cap de Formentor i kilka innych na Majorce), było też dużo podjazdów, które już znałem (Grimselpass, Furkapass, Klausenpass, Sattelegg, Ibergeregg, Ratenpass), były też moje ulubione podjazdy w Polsce (Równica, Salmopol, Góra Żar). W sumie rok bardzo udany.

#3 Pojechać na wyprawę rowerową

Razem z Ewą byliśmy przez tydzień na Majorce. Chyba najlepsza wyprawa rowerowa w moim życiu. Piękne widoki, super drogi i dobra pogoda (zazwyczaj) sprawiły, że wyjazd pozostanie na długo w mojej pamięci. Więcej o wyjeździe wkrótce.

#4 Wziąć udział w co najmniej 5 imprezach rowerowych

Cel też zrealizowany. W tym roku wziąłem udział w Rund um de Zurisee, Gavia e Mortirolo Granfondo, Engadin Radmarathon, Alpenbrevet, Tour de Pologne Amatorów.

Każda impreza nieco inna, ale wszystkie miały coś wyjątkowego. Dały mi również kilka wskazówek odnośnie tego, w jakich imprezach startować w przyszłym roku.

Podsumowując

Od kilka lat, każdy kolejny rok jest lepszy od poprzedniego. W tym roku tendencja została zachowana i 2018 rok był zdecydowanie najbardziej udanym rokiem w mojej krótkiej rowerowej ‘karierze’. Odwiedziłem wiele pięknych miejsc, spotkałem sporo ciekawych ludzi, zrobiłem dużo fajnych fotek. Również forma była lepsza niż w ubiegłym roku. Mimo bardzo późnego startu sezonu spowodowanego chorobą regularne treningi przyniosły zamierzone efekty.

Ten rok nauczył mnie sporo. Pokazał, co na rowerze sprawia mi największą przyjemność i w jakich dziedzinach powinienem się rozwijać. W głowie planuję już kolejny rok… ale najpierw 3 tygodnie przerwy. Pora na naładowanie akumulatorów.

Na koniec rok 2018 na kilku zdjęciach.

Newsletter

Bądź na bieżąco

Podobne wpisy